Jak pogodzić potrzeby ciała, serca i umysłu w życiu i biznesie?
Wywiad z Magdą i Hanią Darmas, założycielkami Milabo, o sile siostrzeństwa, godzeniu przeciwieństw i trudach na drodze do życiowej równowagi.
Od 2016 roku, siostry Darmas, pod szyldem Milabo, prowadzą rozwojowe warsztaty i wyjazdy dla kobiet, które pomagają głębiej zajrzeć w siebie. Niezależnie od tego, czy bardziej potrzebujesz sztangi, czy raczej usłyszeć swoje serce, w rozmowie sióstr znajdziesz masę inspiracji.Dziewczyny szczerze opowiadają, o tym, jak wiele ich dzieli, i jak nauczyły się ze sobą rozmawiać. Mówią o wejściu na ścieżkę duchowego rozwoju i zachęcaniu do pracy nad sobą - innych. Dzielą się opiniami na temat specyficznej branży, w której działają i wspólnego prowadzenia biznesu.Z wywiadu dowiesz się, w jaki sposób sport i fitness mogą prowadzić do wejścia na ścieżkę serca i czy w Polsce da się autentycznie i z sukcesem prowadzić biznes w branży osobistego rozwoju.
- Jakie drogi doprowadziły do tego, że dwie siostry, Hania i Magda, zdecydowały się na wspólne prowadzenie Milabo?
Hania Darmas: To jest bardzo ciekawe, jak doszło do naszego połączenia, bo my jesteśmy totalnie różne, ale bardzo się potrzebowałyśmy. Mniej więcej pięć lat temu, zrozumiałam, że taniec i fitness, którymi zajmuję się całe życie, to jest za mało i w zajęciach, które prowadzę, czegoś brakuje. Prowadziłam wtedy sama stacjonarne „Przebudzenia dla kobiet” w Warszawie. Spotykałyśmy się dwa, trzy razy w tygodniu, w grupie dziewczyn i po intensywnych zajęciach, kiedy byłyśmy fizycznie bardzo zmęczone, zaczynałyśmy się relaksować, masować i rozmawiać. To było niesamowite, bo same z siebie tworzyłyśmy kręgi kobiet. Po każdych takich zajęciach czułam się spełniona, czułam, że to jest to, co chcę robić, łączyć umysł, serce i ciało.
- Czyli to było takie naturalne połączenie? Ciało, sport, fitness i taniec, którymi zajmujesz się od wielu, wielu lat, to one Cię doprowadziły do serca i duchowości?
HD: To jest tak, że jeśli dusza i duchowość nie są osadzone w ciele, to czujemy się ze sobą źle. Mnie bardzo długo było źle. Religia i wiara, a nawet joga były dla mnie systemami ograniczającymi, ponieważ ja nie wiedziałam, jak zintegrować ze sobą duchowe prawdy. Te dwie sfery, sprawy ducha i sprawy ciała, oddzielone od siebie powodowały moje zagubienie. To tantra spowodowała, że wszystkie elementy, serce, umysł i dusza zostały włożone do ciała, a ja odnalazłam wreszcie to, o co mi w życiu chodzi. Byłam pełna idei i pomysłów, z drugiej strony nie wiedziałam, jak zacząć przekazywać to, co mam światu do dania. Chciałam mieć firmę, ale nie byłam w stanie emocjonalnie i biurokratycznie wejść w to sama. Zaczęłam o tym rozmawiać z Magdą. Byłyśmy bardzo daleko od siebie, jest między nami 7 lat różnicy. Magdzie prowadzenie biznesu było bardzo bliskie, tylko że świat, w którym ja żyłam, był bardzo daleki jej. Przerażało ją to, o czym jej opowiadałam, ale zaczęła przychodzić na moje zajęcia, żeby zobaczyć, o co mi chodzi.
- Kiedy Wasze ścieżki się połączyły? Dlaczego, Ty, Magda, jesteś częścią Milabo? Jaka jest Twoja motywacja?
Magda Darmas: Moją motywacją jest niezależność. Przed Milabo, studiowałam na SGH, pracowałam w korporacji. Organizowałam eventy biznesowe. Praca była bardzo rozwojowa, ale nie chciałam mieć szefa nad sobą i bardzo chciałam zarządzać czymś i kimś. To jest to, co czuję. Moje zadania to są marketing, firma, liczby - rzeczywistość. Mam ścisły umysł, cały wczorajszy dzień spędziłam w Exelu. Tam wszystko widać. Liczby muszą się zgadzać. Nie można się z nimi kłócić. To, co robię, jest ziemią. Hanka jest ponad, w innym świecie. Jeszcze nie tak dawno temu, każdy "rozwojowy" wyjazd był dla mnie ogromnym przekraczaniem barier i siebie. Gdyby nie Hania, to ja nie byłam w świecie jogi, choreoterapii, trance dance’u. Potrzebuję tego świata i coraz bardziej chcę tam być, głębiej.
- Opowiedzcie, proszę, jak zmieniało się Milabo? Czy zmienia się to, co robicie, czy tylko forma, w jakiej działacie. W którą stronę chcecie się rozwijać?
MD: Zmieniamy się, ale trzon naszych działań, czyli holistyczna praca z ciałem jest stały. Misja jest ta sama: „przez ciało do umysłu”, czyli odwrotnie niż na kozetce. Zaczęło się od ciała, jogi, fitnessu, tańca. Przebudzenia były inne, bez choreoterapii, której jest coraz więcej. Wprowadziłyśmy szamański taniec transowy. Cały czas oferujemy stacjonarne wyjazdy i warsztaty, nie rezygnujemy z tego bezpośredniego kontaktu, ale przygotowujemy się do wejścia w świat kursów online.
HD: Dla mnie podstawowym celem Milabo, jest to, by naprowadzić na ścieżkę duchowości i rozwoju osobistego coraz więcej ludzi. To jest praca u podstaw i wydaje mi się, że to jest jedno z naszych najtrudniejszych założeń. Moim celem nie jest praca z ludźmi, którzy są na ścieżce duchowego rozwoju. Ten świat w Polsce jest bardzo mały.
- To, że jesteście różne, macie różne motywacje i zakresy działania na pewno Wam pomaga. A czy to, że jesteście siostrami przeszkadza, czy pomaga w prowadzeniu firmy? W 2017 roku wybrałyście się w półroczną podróż po świecie. Czy to był Wasz pomysł na integrację?
MD: W listopadzie 2016 roku, po pierwszym roku działalności, miałam kryzys i nie widziałam dla nas przyszłości. To jest zawsze moja największa bolączka. Firmy muszą się rozwijać, inaczej jest impas i rozpad. Ja chcę, by Milabo było większe. Widzimy małe sukcesy, z półrocza na półrocze jest coraz więcej pieniędzy i podejmowanych działań. Wtedy w listopadzie, czułam, że Milabo nie idzie do przodu i wyjechałam. Na Alaskę.
HD: Chciałam jechać z Magdą, ale ona odmówiła. Poczułam się porzucona i odrzucona. Finalnie, wyszło wspaniale. Pierwsze trzy miesiące podróżowałyśmy osobno. Spotkałyśmy się w Nowym Jorku i kolejne trzy miesiące wspólnie podróżowałyśmy przez Amerykę Północną i Południową.
MD: Podróż ogromnie nas połączyła. Wiadomo, że były nieporozumienia. Miałam kryzys na Dominikanie. Powiedziałam tam Hani, że nie wracam do prowadzenia firmy i że to koniec Milabo. A potem, sama nie wiem, jak to się stało, zaczęłyśmy planować przyszłość. Potrzeby niezależności i sensu zwyciężyły nad lękami i trudnościami. Ogromnym przełomem we wzajemnych kontaktach była też dla mnie wspólna terapia.
- Byłyście razem na terapii? To naprawdę wyjątkowe!
HD: To przede wszystkim było mega odważne. Bez pracy nad sobą nie da się nic osiągnąć.
MD: Mamy z Hanią tak inne sposoby myślenia, że ja bez zrozumienia Hanki i siebie zostałabym na Alasce. Ja muszę wiedzieć, co nią kieruje i rozumieć swoją reakcję na jej decyzje. Hanka jest starsza, ja byłam jej młodszą siostrzyczką, to był temat do przepracowania. Dążyłam do równości między nami i w naszej firmie. Bo nasz wkład jest taki sam.
HD: Nadal mamy spięcia, ale potrafimy się komunikować. Gdy na przykład rozmawiamy o naszych planach, a Magda twierdzi, że mówię o czterech rzeczach równocześnie, a ona chce i potrafi zająć się tylko jedną, to mamy jasność i porozumienie. Ja wtedy się nie obrażam, nie wkurzam i nie mam frustracji. Faktycznie, jestem taka, że mam w głowie jednocześnie 10 myśli i wszystkie na raz chcę wprowadzać w życie.
MD: Hania coś wymyśli i według niej to już istnieje, rozpowiada o tym wokół, a ja się denerwuję, że przecież nic nie jest zaplanowane i w ogóle pierwszy raz w życiu o tym słyszę!
HD: Tak, bo ja wierzę, że chcieć to móc. Jestem zawsze nakręcona. Kiedyś deprecjonowałam Magdę, ona robiła coś po kolei, a ja jej to podcinałam. I w drugą stronę, ona podcinała skrzydła moim pomysłom.
- Dotarłyście się?
MD: Tak, bo uwierzyłam, że idziemy razem w jednym kierunku i mamy plan, który ma nam przynieść to, czego oczekujemy. Mamy wzloty i upadki, nasza praca jest też silnie związana z naszym życiem osobistym. To jest jedność - praca i życie - a ja pochodzę ze świata korporacyjnego, gdzie oddziela się prywatność od biznesu…
HD: Dla mnie nasze dwie osobowości to bogactwo! I zawsze jestem z tym, co jest autentyczne. Prowadząc warsztaty w Milabo, pracuję sobą i procesem, i zachęcam do tego, by być całością, nie dzielić swojego życia na pracę i siebie. Nie ma tak, że życie jest obok pracy.
- Czy Wasi klienci się zmieniają? Czy udaje Wam się osiągać założony cel i przyciągać ludzi na stronę osobistego rozwoju i duchowości?
MD: Tak, jak najbardziej i to jest niesamowite. Ciągle przyciągamy swoją ofertą nowe osoby, które przychodzą i mówią z zachwytem AHA! Czasem jeszcze tylko boimy się, że na warsztatach czy wyjazdach osoby się nie otworzą, nie zaufają nam, nie wejdą w proces i będą niezadowolone…
HD: Zajmujemy się bardzo delikatną materią, jaką jest człowiek, jego świadomość, potrzeby, emocje. Najtrudniejsze jest wejście na ścieżkę rozwoju. Dokopywanie się do siebie, poznawanie siebie, wcale nie jest łatwe. Paradoksalnie te osoby, które przychodzą „na oporze”, przechodzą na naszych oczach niesamowitą transformację. Uczymy zaufania do siebie samych i do siebie wzajemnie. Ja kiedyś bardzo kontrolowałam przebieg warsztatów, chciałam, by ludzie zachowywali się tak, jak to zaplanowałam. A od kiedy dałam wolność w wyborze, efekty pracy są naprawdę dużo lepsze. Każdy bierze z moich zajęć, tylko to, czego potrzebuje.
- Mówicie, o tym, jak ciężko, jest wejść na ścieżkę osobistego rozwoju. Zobaczcie, jednak, że to jest droga, z której nikt nie schodzi, mówiąc „mam już wystarczająco dużo samoświadomości”. W Milabo otwieracie ludzi na uważność, emocje w ciele, transformujecie. Co jeszcze macie do przekazania?
HD: Chcemy przekazać, że ludzie mogą być naprawdę sobą, mogą przychodzić ze swoją prawdą i nie muszą się zmieniać. W tej chwili tworzymy bardzo wartościowy program online. Większość kursów, które przechodziłam, polegały na tym, że jak ja coś zrobię i się zmienię, to dopiero wtedy będę szczęśliwa. A w online’owym kursie Milabo, chodzi, o to, żeby naprawdę zobaczyć, że to jacy jesteśmy, jest ok. Nie jesteśmy zepsuci i nie musimy się naprawiać. W tym kursie będzie praca z ciałem, joga, choreoterapia, psychologia. To będzie kurs o tym, jak dojść ze sobą do porozumienia. Będzie w nim wszystko, co chcemy przekazać innym: kobiecość, relacje ze sobą i innymi, wewnętrzna mądrość. Nam chodzi o dokopanie się do siebie, a nie ciągłe polepszanie. Inne kursy są projektowane jak wycieczki w góry, na szczyty. Tylko co można zrobić po wejściu na szczyt? Zdobywać kolejny? Spaść na dno? Nasz kurs to base camp, bezpieczne miejsce, w którym zawsze będzie ci dobrze, do którego zawsze możesz wrócić, nieważne co się będzie działo w Twoim życiu. Bo to miejsce to TY. I nigdy nie spadniesz w dół.
- Dlaczego warto znaleźć czas na zajęcia MILABO? Jak przekonujecie nieprzekonanych?
HD: To jest pytanie o to, na co znajdujesz czas w swoim życiu. Ciało czy ducha? Milabo zajmuje się poszerzaniem świadomości, łączymy ciało i ducha. Nie odchodzimy od sportu, tańca. Można łączyć zumbę i duchowość, to jest ok. Dbanie o ciało jest super. Można ładnie się ubierać, być na diecie i być osobą głęboko uduchowioną. Te rzeczy nie są sprzeczne. Nie ma jednej drogi do poznania siebie. I teraz, jeśli ktoś ma tylko godzinę i chce zadbać o ciało i iść np. na fitness, to ja mówię, że ciało to opakowanie i pytam tej osoby, czy naprawdę wie kim jest i czego potrzebuje. Miałam ostatnio taką rozmowę. Poprosiłam swoją rozmówczynię, by usiadła ze sobą w ciszy przez 5 minut i naprawdę zastanowiła się, czego potrzebuje, bo być może pod potrzebą wysiłku na siłowni kryje się coś innego. Więc, czy potrzebujesz sztangi, czy potrzebujesz usłyszeć swoje serce? Byłam w tym miejscu. Kiedyś, jeśli nie zrobiłam 3 godzin fitnessu, było mi ogromnie źle z ciałem, jedynie co mnie interesowało to spalanie kalorii, miałam głęboko gdzieś potrzeby serca. Ale udało mi się zobaczyć głębiej, że to, co się dzieje z ciałem, ta obsesyjna potrzeba spalania kalorii ma głębsze powody.
MD: Są miliony fascynujących ścieżek, jakimi możemy przejść przez życie, możesz robić ogrom rzeczy. Wszystko sprowadza się do poznania siebie, do wejścia głębiej i do połączenia się ze światem w harmonii i zrozumienia, że są rzeczy większe od nas. Pytanie, czy masz potrzebę wejrzenia głębiej w siebie. To dajemy w Milabo.
Rozmowę przeprowadził dobry duch wspierający Milabo: Katarzyna Złoty Kot Wiekiera